Wakacyjny blask świateł

by 08:49 0 komentarze
Wakacje mijają bezpowrotnie, niestety. Jednak taka jest przykra kolej rzeczy z którą niestety musimy się pogodzić. Co roku staram się zdać mini relację z podróż jednak teraz z powodu nakładających się wypadów ciągle mi to gdzieś umykało. Te lato nie wiele się różni od innych. Nie brakuje w nim czasu na relaks i prace, na samotność i przyjaciół, wszystko jest w nich zawarte jednak coś czyni je w pewnym sensie wyjątkowe. Jednak teraz gdy dobiegają końca mam poczucie, że to odpowiedni moment. Być może dlatego, że tęsknię za ukochaną jesienią pełną jazzowych poranków a początek szkoły zawsze ją zwiastuje.
Jednak gdybym miała w wielkim skrócie opisać wakacje to zapewne zaczęłabym od tego, iż rozpoczęły się one od wizyty długo oczekiwanego gościa, któremu uchyliłam rąbek tajemnicy wielkomiejskiego życia. Długie spacery nad rzeką i godziny spędzone na wygłupach w basenie. Najzabawniejsze jest to, że dopiero wizyta kogoś z poza miasta uświadomiła mi, iż ma ono swój klimat i magię które nie dostrzegam w codziennym biegu. Nie zabrakło też czasu na rowerowy wypad na Jurę gdzie po raz kolejny wybrałam się z przyjaciółmi i jak co roku pogoda dopisała. Czas miną tam na błogim lenistwie i całkowitej beztrosce lecz niestety wszystko dobre co się szybko kończy. Na kolejny cel podróży padł Zwardoń na polsko-słowackiej granicy. Cisza, spokój i góry czyli idealny odpoczynek dla duszy. Dodatkowo leczenie ducha wspomagał fakt, iż był to chrześcijański obóz pełen przemyśleń i pozytywnych choć nie zawsze łatwych doznań. Dodatkowo był to mega czas na relacje i oczywiście na spotkanie z GRZESIEM czyli moim najwierniejszym fanem i pokrewną duszą, z którą razem na co dzień odkrywam WIELKIE BYĆ MOŻE. Po powrocie z gór znów wybrałam się w podróż w góry. Tym razem samotną, w celu odwiedzenia osoby które na co dzień nie mogę spotkać, a zawsze z chęcią przytulę. Również tam nie zabrakło czasu na odrobinę szaleństwa. Całe dnie spędzane na quadzie w szczerym polu, i kilka minut zabawy w zupełnie inny, niezapomniany aczkolwiek nierozsądny sposób. Końcowym punktem wakacyjnych szaleństw była wizyta na Krecie. Błogie lenistwo, przepyszne jedzenie i niepowtarzalny krajobraz, po prostu miejsce które kocha się całym sercem.
Nie da się w kilku zdaniach opisać uczuć i wspomnień pozostawionych przez lato, najważniejsze jednak jest to co pozostaje w sercu i to co będzie wywoływać przez kolejne 10 miesięcy szarej szkolnej rzeczywistości uśmiech na twarzy.




































Unknown

Developer

Young photographer, dreamer.

0 komentarze:

Prześlij komentarz