Są takie sprawy które nosimy w sobie i męczymy się walcząc z nimi. Przytłaczają nas i chcemy je jak najszybciej skonfrontować, lecz nie mamy odwagi. Nie chcemy zranić innych, a być może samych siebie. Często przyzwyczajamy się do czegoś tak bardzo, że mimo tego, że jest to dla nas ciężar żyjemy z nim i przechodzimy z nim do rutyny dnia codziennego. Nosimy to w sobie długo by móc pewnego dnia wybuchnąć, najczęściej ze zdwojoną siłą rażenia. Ranimy wtedy siebie i wszystkich wkoło, nie chcemy tego ale nie umiemy już tego powstrzymać. W takich chwilach często zastanawiam się czy nie lepiej by było na starcie otwarcie mówić o wszystkich swoich emocjach by zapobiegać w zarodku wszelkim katastrofą...
Tak często tworzymy niewidzialną tarczę...
Ironii...
Sarkazmu...
Gruby mur...
z delikatnym wnętrzem...
Strachem....
Masz 100 % rację. Ale uwierz mi, że zawsze lepiej komuś o czyms powiedzieć, zwierzyć się. Niż potem wybuchać. :/
OdpowiedzUsuńhttp://klauuuudia.blogspot.com/ - zapraszam.